wtorek, 26 listopada 2013

Jedzenie, że hej!

Góralska kuchnia jest wyrazista, jak charakter mieszkańców Tatr. Kwaśnicę najlepiej robić z kapusty tak kwaśnej, że „gębę wykręca”, a litworówkę pić mocną, 70-procentową – radzą Bartłomiej Kuraś i Paweł Smoleński w znakomitym przewodniku po tatrzańskiej historii, kulturze i kuchni „Kruca fuks. Alfabet góralski”.

Barłomiej Kuraś i Paweł Smoleński o Tatrach i ich mieszkańcach opowiadają szczerze, z humorem, bez patosu. Wystrzegają się stereotypów, pomijają oczywistości. Opowieści porządkuje alfabet oraz autorskie ujęcie tematu, nawiązujące do tradycji najlepszych literackich alfabetów. Hasła można czytać po kolei, od a do z, lub na wyrywki. Miłośnicy dobrej kuchni znajdą wśród nich niejeden oryginalny przepis.

Bryjka przygotowywana z mąki, kaszy, wody lub mleka, odrobiny tłuszczu i soli to sprawdzony góralski przepis na czasy kryzysu. Kuraś i Smoleński radzą „zagotować osoloną wodę, wsypać mąkę i mieszać, aż zrobi się masa gęstości śmietany. Trzymać na ogniu jeszcze z pół godziny. Bryjkę wyłożyć na miskę, zrobić wgłębienie, do którego wlać stopione masło lub słoninę. Jeść drewnianymi łyżkami”.

Kwaśnicę z bardzo kwaśnej kiszonej kapusty, żeberek, obsmażonego boczku i cebuli doprawiamy pieprzem i liściem laurowym, pod żadnym pozorem nie dodajemy marchewki ani pietruszki, bo wtedy uzyskamy banalny kapuśniak – przestrzegają autorzy.

Na dolegliwości rekomendują litworówkę posiadającej znakomite walory smakowe i właściwości lecznicze, a moc nawet – 70 procent. Jej bazą jest rosnący w Tatrach litwor, zwany także „anielskim zielem”, dzięki któremu trunek zyskuje charakterystyczny zielonkawy kolor. Smak litworówki znał podobno Jan Paweł II. Próbował jej także brytyjski następca tronu książę Karol komentując: „It’s strong vodka”.

Tradycyjna góralska kuchnia najlepiej smakuje pod Tatrami, ale jej popularność wykracza daleko poza Podhale. Góralskie przepisy mają w swoim repertuarze znani szefowie kuchni. Robert Makłowicz, miłośnik regionalnych receptur, zachwala m.in. muskole, kwaśnicę i herbatę po góralsku. Karol Okrasa, gdy tylko może rozkoszuje się smakiem oscypka: „łączę go na śniadanie z omletem i pomidorami. Rewelacyjnie smakuje też jako dodatek do grzanek z pastą z avocado doprawioną szczypiorem”.

W „Kruca Fuks. Alfabecie góralskim” znajdziemy znacznie więcej tatrzańskich smaków. Oddzielne hasło autorzy poświęcili grulom, czyli ziemniakom, które obok kapusty, owczego sera i baraniny stanowią podstawę góralskiej kuchni. Dowiemy się także, jak powinien wyglądać prawdziwy oscypek i skąd wzięła się nazwa redykołki,  którą określane są małe wędzone serki z mleka owczego.



Bartłomiej Kuraś, Paweł Smoleński
„Kruca Fuks. Alfabet góralski”
Strony: 328
Wydawnictwo AgoraISBN: 978-83-268-1275-0
Premiera: 25 października 2013 r.

Informacji udzielają:
Go Culture. Komunikacja dla kultury
Monika Szwugier, t: 48 790 765 640
informacje@goculture.pl
Julia Rzemek, t: 790 765 642, 22 416 42 27
julia.rzemek@goculture.pl

poniedziałek, 25 listopada 2013

Pokonajmy Tourette'a

Mariusz Nocoń dotknięty jest bardzo rzadką, destrukcyjną chorobą - zespołem Tourette'a. Życie uprzykrzają mu ekstremalne tiki ruchowe i głosowe, ciało odmawia posłuszeństwa. Do tej pory leczył się sportem - uprawia zjazdowe kolarstwo górskie. Niestety ostatnio choroba bardzo nasiliła się. Mariusz nie może już przez nią normalnie żyć, nie może ani jeździć w góry, ani pracować. Ratunkiem dla niego byłoby wszczepienie stymulatora mózgu. NFZ finansuje takie operację, lecz Mariusz musi czekać w kolejce przez 10 lat. Możemy jednak pomóc mu już teraz, musimy zebrać 60.000 złotych na wszczepienie pełnopłatnego stymulatora, zapraszamy: http://www.siepomaga.pl/f/wchodzewto/c/1123

Przelewy można kierować też bezpośrednio na konto Fundacji Tacy Sami: 46116022020000000035050344 (z dopiskiem Mariusz Nocoń).


- - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -  
Pozdrawiamy serdecznie!
Maria i Eugeniusz Ogrodowiczowie -
gospodarze Schroniska PTTK na Hali Krupowej
tel. 607 033997, 18 4475005

Wolontariusze poszukiwani

Osoby zainteresowane wolontariatem podczas Dziesiątego Karpackiego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (10/12.01.2014) prosimy o kontakt z koordynatorem Finału: wosp.karpaty@gmail.com

Z przyczyn organizacyjnych preferowani są mieszkańcy Krakowa i okolic. Wymagane doświadczenie w zimowej turystyce górskiej oraz pełnoletność. Szczegółowe informacje o Karpackich Finałach WOŚP znajdują się na stronie www.orkiestra.e-beskidy.com



- - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -  
Pozdrawiamy serdecznie!
Maria i Eugeniusz Ogrodowiczowie -
gospodarze Schroniska PTTK na Hali Krupowej
tel. 607 033997, 18 4475005

Zimą na Hali Krupowej


DZIEWIĄTY BIWAK ZIMOWY "N.P.M."...
Ruszyły zapisy na Dziewiąty Biwak Zimowy miesięcznika "n.p.m." (Hala Krupowa, 21-23.02.2014). Szczegóły w grudniowym numerze czasopisma. Zapraszamy!

ZIMĄ NA HALĘ...
Turystów planujących wycieczki na Halę Krupową (szczególnie zimą od strony Krowiarek i Zawoi) bardzo prosimy o telefon (18 4475005, 607 033997) w celu uzyskania informacji o warunkach na szlaku. Jednocześnie przypominamy, że śnieg na drodze gospodarczej z Sidziny Wielkiej Polany na Halę Krupową (początek obok kościółka), jest regularnie ubijany gąsienicami skutera śnieżnego, dzięki temu można tamtędy wygodnie dojść do nas niezależnie od ilości śniegu leżącego na pozostałych szlakach.

TRZYDZIEŚCI PAR RAKIET CZEKA...
Uprzejmie przypominamy, że wypożyczalnia na Hali Krupowej dysponuje trzydziestoma parami rakiet śnieżnych. Zachęcamy do korzystania z nich, aby zimowe wycieczki po Beskidach stały się łatwiejsze. Grupom (powyżej 15 osób) zatrzymującym się u nas na przynajmniej dwie noce, rakiety udostępniamy bezpłatnie, oferując dostarczenie ich na początek szlaku prowadzącego na Halę Krupową.



- - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -   - - -  
Pozdrawiamy serdecznie!
Maria i Eugeniusz Ogrodowiczowie -
gospodarze Schroniska PTTK na Hali Krupowej
tel. 607 033997, 18 4475005

Nie samymi górami...


Serdecznie zapraszamy do udziału w wyprawie sylwestrowej, zorganizowanej pod patronatem Serwisu Bałtyckich Długodystansowców - www.PoPiasku.pl
Uczestnicy wyprawy będą mieli rzadką okazję powitać Nowy Rok na wyjątkowo odludnym odcinku plaży - w rejonie latarni Stilo.
Harmonogram:
- 30.12.2013: początek etapu (ok. 53 km) w Ustce, o godz. 8.30, koniec w Łebie, około godz. 21.00
- 30/31.12.2013: nocleg w Łebie
- 31.12.2013: czas wolny
- 31.12.2013/1.01.2014: początek etapu (ok. 52 km) w Łebie, o godz. 21.00, koniec w Karwi, około godz. 10.00
Udział bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona.
Osoby, dla których pokonanie tak długich etapów jest zbyt forsowne mogą dołączyć w Rowach, lub Łebie albo odłączyć się w Białogórze.
Zainteresowanych prosimy o kontakt: terakowski@gmail.com

PIĄTY LISTOPADOWY SPACER...
Piąty Listopadowy Spacer z Kołobrzegu do Ustki przeszedł do... historii. Uczestniczyło w nim rekordowo dużo, bo aż dwadzieścia osób. Więcej informacji: http://marszony.republika.pl/112013.htm

- - -    - - -    - - -    - - -    - - -    - - -    - - -    - - -    - - -    - - -    - - -
Pozdrawiamy serdecznie!
Maria i Eugeniusz Ogrodowiczowie -
gospodarze Schroniska PTTK na Hali Krupowej
tel. 607 033997, 18 4475005

środa, 20 listopada 2013

W drodze ku Koronie Ziemi


KLUB MIŁOŚNIKÓW GÓR
Dom Kultury w Rybniku-Chwałowicach
Rybnik ul. 1 Maja 91B, tel. 32 42 16222


28 listopada (czwartek) 2013 r. o godz. 18.00

W drodze ku Koronie Ziemi
- spotkanie z alpinistą, himalaistą, podróżnikiem Marianem Hudkiem.


Agencja Extreme Group www.agencjaextreme.pl i Dom Kultury Chwałowice www.dkchwalowice.pl zapraszają wszystkich miłośników gór na kolejne spotkanie w ramach Klubu Miłośników Gór. Tym razem gościem specjalnym będzie Marian Hudek, z którym "zdobywać" będziemy Koronę Ziemi.

Wstęp to jedyne 8 zł.


W DRODZE KU KORONIE ZIEMI

Prawdziwa pasja czyni wnętrze człowieka bogatszym. Wyznacza coraz to nowe cele, motywuje do działania, dodaje siły w realizacji marzeń, wzbudza emocje i gwarantuje uczucie spełnienia. Jest wyzwaniem. Nadaje życiu sens. I choć droga do marzeń jest zawsze w przebudowie, a najważniejsze w danym momencie cele stają się po czasie tylko przejściowymi, prowadzącymi do jeszcze ważniejszych, to samo działanie w zgodzie z samym sobą, a co więcej, działanie dające poczucie prawdziwego szczęścia sprawia, że niewielu ludzi może przyznać, że ma swoją życiową pasję. Stawać na najwyższych szczytach to jak wyciągnąć dłoń do marzeń najwyżej jak się da. Często nawet je łapać, tym bardziej, jeśli zdobędzie się dziewięć najwyższych szczytów wszystkich kontynentów. Jednym z takich nielicznych ludzi, którym się to udało, jest Marian Hudek – zdobywca Korony Ziemi. Sam potwierdza, że na początku zawsze są marzenia, a potem trzeba je próbować zrealizować. Jego fascynacja górami narodziła się w Tatrach, potem cele stawały się wyższe i wyższe. W 2007 roku stanął na najwyższej górze świata – szczyt Mount Everestu osiągnął 15 maja. I choć wyżej się już nie dało, to jednak marzenia w człowieku ciągle ewoluują, dlatego wytrwale zaczął dążyć do ich realizacji, wspinając się na najwyższe góry wszystkich kontynentów kuli ziemskiej. Swój cel osiągnął 24 maja 2010 roku stając na ostatnim z upragnionych szczytów Korony Ziemi, a był to McKinley na Alasce.


Jak tego dokonał? Co dalej? O swoich wyprawach wysokogórskich i nie tylko, opowie na czwartkowym spotkaniu w Domu Kultury Chwałowice.

Na szczycie Piramidy Carstensz
(fot.archiwum Mariana Hudka).
Marian Hudek jest dziewiątym Polakiem, który zdobył Koronę Ziemi. Jego fascynacja górami narodziła się późno, bo kiedy skończył 30 lat… 20 lat temu. Znał wtedy jedynie Beskidy, które pamiętał przede wszystkim z... obozów harcerskich. Później pojechał w Tatry i odtąd były to góry coraz wyższe. Wybrał się w Himalaje i od razu się w nich zakochał. Był to trekking do Sanktuarium Annapurny. Wtedy był już pewien, że tu powróci. We wrześniu 2005 r. zdobył Mont Blanc, najwyższy szczyt Alp i Europy, potocznie nazywany Dachem Europy. Powrót w Himalaje był znowu dla niego niezapomniany - w 2006 roku zdobył ośmiotysięcznik Cho Oyu, co tylko utwierdziło go, by pójść „za ciosem”. Rok później wyprawił się na Mount Everest. – To niewątpliwie góra o najwyższym stopniu trudności, pod każdym względem. Wiele zależy od tego, z której strony próbuje się ją zdobyć. Podejście południowe, nepalskie jest łatwiejsze. Tamtędy zmierza na szczyt zdecydowana większość wspinaczy. Od strony północnej, tybetańskiej jest trudniej. Trzeba przejść grań, wyżej zlokalizować bazę, więc odsetek tych, którym się udało, jest niższy – opowiada zdobywca. Wybrał trudniejszą drogę. – Byłem siódmym Polakiem, który tamtędy wszedł na Mount Everest. W ogóle cała nasza wyprawa z 2007 roku była niezwykle udana. Cała nasza trójka zdobyła szczyt – wspomina. W 2008 roku zdobył Kilimandżaro w Afryce. – Wiedziałem, że muszę się pospieszyć, jeśli chcę zdążyć zdobyć te szczyty. Trochę za późno się do tego zabrałem, by pozwolić sobie na wolne tempo. No i tempo wzrosło. W 2009 roku Marian Hudek zdobył 4 z 9 szczytów Korony Ziemi! Były to kolejno: Mount Vinson na Antarktydzie, Aconcagua w Ameryce Południowej, Piramida Carstensz i Góra Kościuszki w Australii i Oceanii. W lutym 2010 roku przyszła pora na Elbrus, by w maju po raz kolejny udowodnić, że marzenia są po to, by je realizować. Marian Hudek zrealizował swoje kolejne wielkie marzenie 24 maja 2010 roku, stając wraz z kolegami z Jastrzębskiego Klubu Wysokogórskiego www.kwjastrzebie.pl na ostatnim z upragnionych szczytów, a był to McKinley na Alasce. Dokonali tego w dość brawurowym tempie, bo w 8 dni, podczas gdy plan przewidywał na to cały miesiąc. Jastrzębianin podkreśla, że każdy szczyt Korony Ziemi ma swoją specyfikę, ale na każdym z tych tak różnych pod każdym względem szczycie czuje się to samopoczucie spełnienia i wielkiej satysfakcji.
Na szczycie Mount Vinson
(fot.archiwum Mariana Hudka).
Wejścia Mariana Hudka na szczyty należące do Korony Ziemi:
- 21 września 2005, Europa: Mont Blanc
- 15 maja 2007, Azja: Mount Everest
- 22 stycznia 2008, Afryka: Kilimandżaro
- 17 stycznia 2009, Antarktyda: Mount Vinson
- 6 lutego 2009, Ameryka Południowa: Aconcagua
- 17 listopada 2009, Australia i Oceania, Piramida Carstensz
- 29 listopada 2009, Australia i Oceania, Góra Kościuszki
- 24 lutego 2010, Europa, Elbrus
- 24 maja 2010, Ameryka Północna, McKinley


Grań Mount Everestu (fot.archiwum Mariana Hudka).
Zatrzymanie mogłoby mnie zgubić
Dotarłem do bazy od strony chińskiej, w której przetrwanie ze względu na wysokość (6400 m) jest już sporym wyzwaniem dla organizmu. Tam też w czasie ataku szczytowego przeżyłem najgorsze załamanie pogody w życiu. Namiot w obozie II (7600 m) miałem ustawiony nad przepaścią, wiatr hulał, a jedynym obciążeniem byłem w nim ja i mój plecak. Czułem się jak w trumnie. Jakoś przeżyłem, ale musiałem się wycofać. Parę dni później pomyślałem: teraz albo nigdy i zdecydowałem się na ponowny atak. Z obozu III (8300 m) wyszedłem o godz. 22 i po całonocnej wspinaczce przy świetle czołówki o 7 rano stanąłem na szczycie. Pomimo pięknej pogody i lazurowego nieba, widokiem mogłem się nacieszyć tylko pół godziny i musiałem wracać. To zejście kosztowało mnie wiele wysiłku. Mimo skrajnego wyczerpania i odwodnienia organizmu, postanowiłem zejść do bazy bez biwaku w wyższych obozach, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że jestem sam i zatrzymanie się mogłoby mnie zgubić. 

Fragment wywiadu: Marian Hudek po 3 latach od zdobycia Korony Ziemi, przeprowadzonego przez Katarzynę Spyrkę z Dziennika Zachodniego.