poniedziałek, 30 maja 2016

54 CRH „Janowice Wielkie – 2016”

Lata lecą. Było to tak dawno temu, że chyba już tego nikt nie pamięta. Pierwszy rajd hutników odbył się w 1963 roku. Miał metę w Pieninach na terenie parku w Szczawnicy, bazą organizatorów było ówczesne Schronisko PTTK Huty im. Lenina w Sromowcach Niżnych. W pierwszym rajdzie udział wzięło około 400 turystów.

Pierwsze Centralne Rajdy Hutników organizowano w Pieninach, aż do 1972 roku. Dopiero 11. edycja została przeniesiona w inne pasmo górskie, w Gorce i od tego momentu turyści zaczęli w kolejnych latach przemierzać szlaki od Bieszczadów po Beskid Śląski. Raz nawet w 1986 roku przenieśli się Góry Świętokrzyskie. Sudety długo czekały na nich. Dopiero w 2009 roku zorganizowana została po raz pierwszy w historii meta w Pokrzywnej, leżącej w Górach Opawskich. Już za niedługo wróciliśmy w Sudety, w 2014 w te same góry, ale do Głuchołaz. Wędrowaliśmy wówczas po Sudetach Wschodnich. W kolejnym roku przenieśliśmy się w rejon Sudetów Środkowych do Radkowa. Tego roku kończymy cykl sudeckich wędrówek w ramach centralnych rajdów hutników. Na bazę wybraliśmy Janowice Wielkie malowniczo położone w Rudawach Janowickich. Z wszystkich do tej pory zorganizowanych rajdów jest to miejsce najbardziej odległe od Krakowa. Tak daleko podczas tych rajdów jeszcze nie byliśmy: 305 km w linii prostej od Krakowa, 352 km najkrótszym połączeniem drogowym. Chęć udziału w 54. Centralnym Rajdzie Hutników „Janowice Wielkie - 2016” zgłosiło 497 turystów z 10 drużyn (wliczając w to drużynę organizatora).

- - - 25.05.2016, środa - - -

W drodze w rejon Sudetów Zachodnich zatrzymujemy się w Sudetach Środkowych, w których odbył się zeszłoroczny rajd. Jego wspomnienie jest jeszcze świeże. Z górą Chełmiec wiązała się nasza pierwsza turystyczna misja.

Misja 1
Chełmiec - perła do Diademu i Korony

Chełmiec (niem. Hochwald) to góra o niezwykłej sylwetce przypominającej hełm pokryty lasem. Widoczny jest z wielu miejsc, stanowi dominantę krajobrazową w okolicy. Swój kształt zawdzięcza wulkanicznej przeszłości, zbudowany z porfirów (magmowych skał wulkanicznych). Liczy sobie 851 m n.p.m. wysokości i zaliczany jest do Korony Gór Polski, jako najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich. W rzeczywistości jest jednak drugim co do wysokości szczytem tych gór po Borowej (854 m n.p.m.). Tego dnia zdobywamy Chełmiec. Na tym jednak nie koniec wędrowania.

Chełmiec i zdobywca „Złotych Butów” – Wojtek Jurkowski.
Chełmiec i zdobywca „Złotych Butów” – Wojtek Jurkowski.

Postanawiamy zrealizować kolejną misję przewidzianą na sobotę. Przemieszczamy się do Raszowa skąd ruszamy na trasę wiodącą przez jedno z najpiękniejszych miejsc Rudawskiego Parku Krajobrazowego, które w plebiscycie organizowanym przez National Geographic Traveler zostały okrzyknięte jednym z 7 nowych cudów Polski.

Misja 4
Kolorowe wybryki natury

Od lat przyciągają one turystów nie tylko z kraju, ale także z Europy - cztery kolorowe jeziorka: żółte, purpurowe, błękitne i zielone (zwane też czarnym). Na początku XVIII wieku mieszkańcy Rohnau, czyli dzisiejszych Wieściszowic wydobywali łupki pirytonośne, w które obfituje tutejsza gleba. Na stokach Wielkiej Kopy powstała kopalnia pirytu, będącego minerałem żelaza o sześciennych kryształach, o kolorze zbliżonym do złota (stąd bywał nazywany „złotem głupców”). Kopalnie pirytu funkcjonowały tutaj w latach 1785-1925, a gdy złoża skończyły się teren po kopalniach przejęty został przez naturę. To ona wypełniła wodą wyrobiska pokopalniane, tworząc zjawiskowe jeziorka.

Nad Lazurowym Jeziorkiem.
Nad Lazurowym Jeziorkiem.

Wspinamy się najpierw stokami Wielkiej Kopy z Raszowa, aż w końcu schodzimy w kierunku Wieściszowic. W zaciszu leśnym mijamy kolejne jeziorka, podziwiając ich baśniowość. Zielone chyba wyschło, bo nie zauważamy go. W Lazurowym słońce odbija się od jego toni, a nad brzegiem spotykamy lisa. Czerwone i Żółte penetrujemy poplątaną siecią ścieżek. Urokliwe jeziorka oczarowały nas swoją unikatową wspaniałością.

Nad Purpurowym Jeziorkiem.
Nad Purpurowym Jeziorkiem.

- - - 26.05.2016, czwartek - - -

Misja 2
Skalne twory Rudaw Janowickich

Wędrówkę rozpoczynamy we wsi Trzcińsko (niem. Rohrlach). Wieś ta wymieniana była w dokumentach z XV wieku i jak wiele okolicznych wsi, przez wieki swego istnienia przechodziła z rąk do rąk różnych rodów rycerskich, związanych z zamkiem Bolczów. Leży malowniczo w dolinie rzeki Bóbr na pograniczu Rudaw Janowickich i Kotliny Jeleniogórskiej, u stóp Gór Sokolich (niem. Fischbacher Forst) - tak nazywana jest północno-zachodnia część Rudaw Janowickich, jeden z popularniejszych rejonów wspinaczkowych w kraju, a jednocześnie baza treningowa, w której trenowali wszyscy liczący się polscy himalaiści i taternicy.

Szlak wyprowadza na przełęcz pomiędzy najwyższymi punktami Gór Sokolich, stamtąd wspinamy się na Sokolik (niem. Forstberg; 628 m n.p.m.). Szczyt ten zwieńczony jest stalową platformą widokową, na którą prowadzą żelazne schody. Z platformy rozpościera się widok na Karkonosze, dolinę Bobru, północną część Rudaw Janowickich oraz Góry Kaczawskie.

Z Natalką na Sokoliku.
Z Natalką na Sokoliku.

Potem podążamy na Krzyżną Górę, na której stokach stał owiany złą sławą zamek Sokolec. Niewiele dziś po nim zostało. Widoczny jest jedynie fragment muru zamkowego. Na Krzyżną Górę (niem. Kreuzberg; 654 m n.p.m.) dostajemy się po wykutych w skale schodach.

Po zejściu z Krzyżnej Góry dochodzimy do Szwajcarki, budynku którego architektura wyprzedzała specyficzne budownictwo tyrolskie spotykane później na tym terenie. Budynek przetrwał obie wojny i w 1950 roku trafił w pod skrzydła PTTK, które uruchomiło w nim schronisko turystyczne. Tutaj odpoczywamy i zjadamy posiłek.

Starościńskie Skały.
Starościńskie Skały.

Potem przekraczamy siodło Przełęczy Karpnickiej i podążamy stokiem Jańskiej Góry. Wkrótce osiągamy Lwią Górę na której leżą Starościńskie Skały, tworzące miasteczko skalne z platformą widokową. Z Lwiej Góry schodzimy do pokaźnej skały o nazwie Piec, charakteryzująca się wysokim stopniem promieniotwórczości naturalnej. Na jej szczycie jest punkt widokowy na Dolinę Janówki. Niedaleko za Piecem znajduje się Skalny Most zwieszony między skalnymi turniami na wysokości około 20 metrów. Za Skalnymi Bramami kierujemy się do ruin Zamku Bolczów. Jego historia sięga czasów księcia Bolcza, który wzniósł go tutaj przed 1375 rokiem. Zamek zaczął definitywnie popadać w ruinę po pożarze w 1646 roku. W pobliżu zamku, a także w jego obrębie rosną stare drzewa, w tym okazy pomników przyrody.

Zamek Bolczów.
Zamek Bolczów.

Spod Zamku Bolczów schodzimy do doliny Janówki. Stamtąd szlakiem podążamy do Janowic Wielkich, gdzie znajduje się osobliwa Aleja Jarząbów Szwedzkich. To niecodzienny pomnik przyrody składający się z 80 sztuk sędziwych jarząbów szwedzkich (Sorbus intermedia), najrzadziej spotykanych w Polsce drzew rosnących w stanie dzikim.

- - - 27.05.2016, piątek - - -

Misja 3
Na ścieżkach Rübezahl’a, władcy i strażnika skarbów Karkonoszy

Wędrówkę rozpoczynamy na Kowarskim Rozdrożu z którego podchodzimy na Przełęcz Okraj (niem. Grenzbauden Pass, Schlesische Grenzbaude) znajdującej się na wysokości 1046 m n.p.m., pomiędzy Kowarskim Grzbietem a Lasockim Grzbietem. Stamtąd kierujemy się na Śnieżkę - królową nie tylko Karkonoszy, ale też całych Sudetów. Przy okazji zdobywamy Skalny Stół (1281 m n.p.m.), będący świetnym punktem widokowym. Przyjemnie jest na nim odpocząć.

Po zejściu ze Skalnego Stołu odwiedzamy sympatyczne czeskie schronisko „Jelenka”, gdzie zatrzymujemy się by znów odpocząć i zjeść lody z borówkami. Po odpoczynku wspinamy się wśród gęstej kosodrzewiny po kamiennych stopniach na szczyt Czarnej Kopy. Ponad kosodrzewiną mamy cały czas rozległe widoki. Za wierzchołkiem Czarnej Kopy mamy już tylko imponującą Śnieżkę. Podążamy ku niej kamiennym chodnikiem w krasie wspaniałych plenerów i wkrótce po końcowym, ostrzejszym podejściu zdobywamy wierzchołek „królowej”. Śnieżka (czes. Sněžka, niem. Schneekoppe) słynie ze wspaniałej panoramy. Według polskich pomiarów wznosi się ona na wysokość 1602 m n.p.m. Panuje na jej szczycie surowy klimat, gdzie jest znacznie chłodniej niż u jej podnóża.

Na szczycie Śnieżki stoi nieszczególny budynek, przypominający kontener, w którym mieści się czeska poczta (czes. Česká Poštovna na Sněžce). Jest tam bufet. Zaglądamy do niego, bo zawsze spotykaliśmy się tutaj z ciepłym przyjęciem i miłą obsługą. Po krótkim posiedzeniu zaglądamy do zabytkowej kaplica św. Wawrzyńca (czes. Kaple Sv. Vavřince, niem. Laurentius Kapele) z 1665 roku, a potem schodzimy ostro w dół na Przełęcz pod Śnieżką.

Trzy Śmieszki na Śnieżce.
Trzy Śmieszki na Śnieżce.

U stóp Śnieżki znajduje się żółty budynek „Domu Śląskiego”. Znów odpoczywamy, ale niezbyt długo bo panujący w schronisku gwar jest dość męczący. Niedaleko za schroniskiem przechodzimy przez siodło Przełęczy pod Śnieżką (1386 m n.p.m.), skąd szerokim kamiennym traktem podążamy przez Równię pod Śnieżką, rozległy płaskowyż na grzbiecie Karkonoszy.

Trakt przez Równię pod Śnieżką.
Trakt przez Równię pod Śnieżką.

Po niedługim marszu od Spalonej Strażnicy docieramy do „Strzechy Akademickiej”, schroniska PTTK położonego na wysokości 1258 m n.p.m., pomiędzy Kotłem Małego Stawu i Białym Jarem. Otacza go górska łąka zwana „Złotówką” od poszukiwań złota jakie prowadzono tutaj w dawnych wiekach. Strzecha Akademicka jest uważana za jedno z najstarszych schronisk w Karkonoszach.

Niedaleko mamy kolejne Schronisko PTTK „Samotnia”, o równie starej historii. Leży pod imponującymi ścianami pociętymi żlebami opadającymi do Kotła Małego Stawu. Odpoczywamy w nim dłużej, a potem już kamienną drogą podążamy do Karpacza Górnego, gdzie stoi niezwykła Świątynia Wang. Jest to unikatowa budowla, zabytek średniowiecznej architektury sakralnej. Przeniesiony został tutaj w 1842 roku z miejscowości Vang, leżącej nad jeziorem Vangsmjøsa w Norwegii. Obecnie funkcjonuje jako ewangelicki Kościół Górski Naszego Zbawiciela w Karpaczu. Konstrukcja budowli kościoła wykonana jest bez użycia gwoździ, wszystkie połączenia wykonano przy pomocy drewnianych złączy ciesielskich.

Liczyrzepa zagościł w „Leśnym Dworze” (fot. Patryk Ciepiela).
Liczyrzepa zagościł w „Leśnym Dworze” (fot. Patryk Ciepiela).

- - - 28.05.2016, sobota - - -

Dzień spotkania drużyn na mecie 54. CRH

Drużyny na mecie 54. CRH (fot. Patryk Ciepiela).


Najstarsi uczestnicy rajdów nie pamiętają takiej nawałnicy, jaką mieliśmy tego roku na mecie rajdu. Tego dnia przechodziły one nad całą Europą. Przerywano mecze piłkarskie, tenisowe i inne imprezy. Chwilowe niewielkie przejaśnienia dawały nadzieję na wznowienie rozgrywek konkurencji na mecie, ale w rzeczywistości fale ulew połączone z wyładowaniami atmosferycznymi nasilały się, aż w końcu nadeszły dwie fale gradu. Murawa mety zamieniła się w grząskie bagno. Wznawianie konkurencji nie miało już sensu. Nasączona wodą murawa na placach boju nie dawałby na uzyskanie lepszych wyników od wcześniej uzyskanych w dogodnych warunkach, a przede wszystkim byłaby zbyt ryzykowana ze względu na możliwość doznania kontuzji. Istniała też realna groźba nadejścia kolejnej nawałnicy, co już byłoby zagrożeniem nie tylko dla zdrowia, ale nawet życia. Decyzja mogła być zatem tylko jedna – bezwzględne zakończenie rywalizacji i jej podsumowanie na tym etapie, na jakim mogła być rozgrywana w dogodnych warunkach. Żadne „damy radę” nie mogło mieć w zaistniałej sytuacji miejsca, choć taki głos pojawił u jednego z kierowników drużyn. Dziękuję za zrozumienie mojej decyzji, choć zapewne zrozumienie to w zaistniałej sytuacji było jakże oczywiste i naturalne.

Można zatem powiedzieć, że wygrali ci co przybyli na metę jako pierwsi. To jak w sporcie, choć nie przepadam za łączeniem turystyki z rywalizacją sportową. Jednak to właśnie te drużyny zdążyły w tym roku zaprezentować cały swój potencjał i umiejętności. Oczywiście każda z drużyn miała szanse na wystartowanie w konkurencjach podczas dogodnych warunków - wystarczyło zagościć na mecie zaraz po jej otwarciu. Planowane godziny prezentacji grup nie były w tym względzie wiążącym wyznacznikiem. Od dwóch lat organizatorzy tej imprezy zachęcają do przybywania na metę rajdu w godzinie jej otwarcia, by członkowie drużyn mieli więcej czasu na wystartowanie w konkurencjach indywidualnych, jak też by dać sobie nam wszystkim więcej czasu na pobycie razem. Wszak po to są turystyczne rajdy. Konkursy na mecie są właściwie pretekstem do tego, aby sympatycy wędrówek mogli spotkać się i zabawić, porozmawiać i podyskutować, podzielić doświadczeniami i wrażeniami z górskich tras.

Koło PTTK „Tramp”, czy też grupa NSZZ Solidarność 80 pełne młodego pokolenia zawstydzają inne grupy. Pokazują innym, że można wędrować ponadpokoleniowo, zasilać szeregi młodymi turystami w myśl ubiegłorocznego hasła „Razem na szlaku”. Im to się udaje i są wzorcem do naśladowania. Z tego chociażby względu grupy te zasługują na szczególne uznanie. Gdybym był sędzią, który musiałby rozdzielić uznaniowo nagrody, to właśnie z tych względów drużyny te uplasowałbym na pierwszych miejscach. Myślę, że Państwo byście postąpili tak samo. Stało się to jednak samo, bo na metę przybyli jako pierwsi. Cieszy mnie to i chyba wszystkich uczestników rajdu to, że wśród drużyn którym udało się wystąpić na scenie rajdu przed nawałnicą znalazły się te najbardziej dzietne. Te smyki zasługiwały na to żeby pokazać się, choćby za to, że tak dzielnie i wytrwale podążają za nami. Zdradzę Wam, że byli tacy, którym łezka wzruszenia puściła się z oku, gdy patrzyli jak te dzieciaki pięknie tańczą i z jakim zapałem inscenizują.

Pozostaje oczywiście żal, że poświęcony czas i trud przygotowań wielu drużyn poszedł na marne. Widziałem te piękne stroje, charakteryzacje i występy pod wiatą chroniącą od deszczu i gradu. Drużyny napracowały się nad totemami i insygniami, ale w ogóle nie udało się ich oficjalnie zaprezentować szerszej publiczności, choć tak wiele z nich zachwycało pomysłowością, czy oryginalnością wykonania. Głowy jednak do góry. Z aurą pogodową nie zawsze można wygrać. Czas biegnie dalej i otworzy szanse dla wszystkich.

Tymczasem chciałbym jeszcze wrócić do Koła PTTK „Tramp” z Zawiercia i wspomnieć o czymś wyjątkowym. Otóż tego roku zagościli oni na mecie Centralnego Rajdu Hutników po raz 45! To niezwykłe. Zadebiutowali 45 lat temu wędrując z hutniczą bracią pod kierownictwem Andrzeja Rudowskiego. To bezprecedensowe osiągnięcie, którego spadkobiercą i kontynuatorem jest Stanisław Dziedzic wspierany aktywnie m.in. przez Jadwigę Jeziorko, Iwoną Wałek i całą grupę niezwykłych, wyśmienitych turystów. Dla mnie była to jedna z najbardziej wzruszających chwil na tym rajdzie. Chciałem aby ten ceremoniał wręczania pucharu z nadaniem tytułu „Drużyny Wszechczasów” trwała jak najdłużej. Brawa dla Was!

Puchar dla „Drużyny Wszechczasów” - Koła PTTK „Tramp” z Zawiercia. (fot. Patryk Ciepiela)
Puchar dla „Drużyny Wszechczasów” - Koła PTTK „Tramp” z Zawiercia.
(fot. Patryk Ciepiela)

Na mecie 54. CRH (fot. Patryk Ciepiela).
Na mecie 54. CRH (fot. Patryk Ciepiela).
Grupy „dziecięce” na mecie 54. CRH (fot. Patryk Ciepiela).

Słowa podziękowania
Kilkunastoosobowa ekipa organizatorów rajdu, sędziów konkurencji w trudnych warunkach atmosferycznych wykazała się niezwykłą sprawnością w działaniu. Cały czas widziałem jej zaangażowanie i niezwykłą sprawność organizacyjną, nawet wtedy, kiedy zaskoczyła nas nawałnica. Każdy wiedział co ma robić i wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. Mając na względzie ogrom włożonej pracy w przygotowanie rajdu czuję pewien niedosyt, ale nie aż tak duży jakby mogło się wydawać, a to dlatego, że mimo wszystko udało się nam wyjść z opresji. I powiem tak: gdybym miał po raz kolejny brać udział w organizacji rajdu, to tylko z takimi ludźmi jak Wy. Na mecie rajdu miałem przyjemność pracować z następującymi ludźmi:
  • Stefan Jurkowski – wyśmienity logistyk tak wielkich imprez, zawsze ciepły i pogodny, nawet gdy leje i grzmi z nieba,
  • Dorota Szala – kierownik konkursów, sędzia główny zawodów, niezastąpiony kwatermistrz i opiekun grupy (mówią o niej, że jest jak wadera doglądająca swojego stada),
  • Jan Ślazik – projektant tras i główny prowadzący turystów po górskich szlakach, odpowiedzialny za funkcjonowanie terenowego referatu weryfikacyjnego, we wszystkim co robi dokładny i perfekcyjny,
  • Grzegorz Szczotka – człowiek legenda, wielki nieobecny na tegorocznym rajdzie, ale jakże bardzo zaangażowany w fazie jego przygotowania (nieobecność jednak została usprawiedliwiona w związku z ważnymi uroczystościami rodzinnymi:) Zasłużył na jeden rajd odpoczynku, tym bardziej, że nieprzerwanie pracował przy nich przez ostatnie 28 edycji,
  • Marek Prostacki – pełnomocnik ds. promocji i kontaktów z podmiotami zewnętrznymi, człowiek, który podjął się zadania poszerzenia kręgu odbiorców rajdu.

Składam wielkie podziękowania dla sędziów konkurencji (większość z nich brała czynny udział w budowaniu mety rajd, a następnie w jej składaniu). Dzięki nim wszystko poszło sprawnie i gładko: Patryk Ciepiela, Małgorzata Janikowska, Elżbieta Jóźwiak, Anna Jurkowska, Grzegorz Jurkowski, Ryszard Klecki, Kinga Leszkiewicz, Danuta Michnowicz, Ireneusz Przeplasko, Aleksandra Rzepka, Mariusz Suma, Elżbieta Szala, Krystyna Szostek, Beata Szydłowska, Agnieszka Wyroba, Grzegorz Wyroba.

W pracach na mecie rajdu uczestniczyli również inne osoby uczestniczące w rajdzie, spośród których szczególnie podziękowania składam Teresie Wróbel i Markowi Sadowskiemu, którzy udzielali nieocenionej pomocy przez cały czas trwania rajdu. Są to osoby bardzo zasłużone w historii centralnych rajdów hutników i choć w tym roku chciałem dać im odpocząć, to oni wciąż służyli swoim doświadczeniem.

Podobnie jak na poprzednim rajdzie, tak i w bieżącym roku udało się pozyskać materiały edukacyjne dla uczestników rajdu, tym razem z Dolnośląskiego Zespołu Parków Krajobrazowych i Karkonoskiego Centrum Edukacji Ekologicznej Karkonoskiego Parku Narodowego. Było ich mnóstwo, co jest zasługą Mariusza Sumy.

Ekipa organizatorów 54. CRH.
Ekipa organizatorów 54. CRH.

- - - 20.05.2016, niedziela - - -

Misja 5
Skopiec, Baraniec, Maślak-Folwarczna, Okół – perły do Diademu i Korony

Na zakończenie rajdu udaliśmy się na ostatnie, krótkie wędrówki w Góry Kaczawskie. Najpierw udaliśmy się do wioski Komarno (niem. Kammerswaldau), zaliczanej niegdyś do jednych z większych w Kotlinie Jeleniogórskiej. To stara wieś, o której pierwsze znane wzmianki pochodzą z 1305 roku.

Z Komarno wspięliśmy się Przełęcz Komarnicką (662 m n.p.m.), a z niej zdobywamy bliźniacze szczyty, Skopiec (724 m n.p.m.) oraz Baraniec (723 m n.p.m.) oddzielone niewielką przełęczą. Potem udajemy się na drugą stronę Przełęczy Komarnickiej, na wierzchołek Maślaka.

W Górach Kaczawskich zebraliśmy aż cztery szczyty do Diademu i Korony Gór.

Na koniec podjeżdżamy w okolice Chrośnickiego Rozdroża, skąd zdobywamy najwyższy szczyt Grzbietu Północnego - Okole (niem. Hogolie). Znajduje się na nim kilka skalnych wychodni mających formę małych turniczek, a zwanych Orlimi Skałkami. Na jednej z nich znajdziesz pozostałości dawnego punktu widokowego (resztki barierek i metalowe schodki). Rosnące drzewa nie przysłaniają zupełnie widoków. Ze szczytu widoczne są Łysa Góra (707 m n.p.m.). Na pożegnanie prezentują się nam również Rudawy Janowickie i Karkonosze. Mówimy im do zobaczenia.

Okole.
Okole.

Tak kończą się nasze sudeckie misje turystyczne. Były to wspaniałe wędrówki z cudownymi turystami, którzy dołączyli do grupy organizatorów. Dziękujemy za to, że zaufaliście nam. Ośrodek „Leśny Dwór” okazał się znakomitym centrum wypadowym na obszar Sudetów Zachodnich. To duży, plenerowy ośrodek z ogromnymi możliwościami. Położony w zaciszu lasów Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Pani Małgosi Waszczyńskiej dziękuję w imieniu nas wszystkich za gościnę i miłą obsługę. Do „Leśnego Dworu” wróciłbym jeszcze kiedyś i to nie jeden raz, tak jak do naszego wspaniałego wieczoru pożegnalnego, w blasku ogniska, przy dźwiękach tanecznych rytmów będę wracał nader często. Pomyślicie jaki niezwykły, wesoły i zgrany mariaż razem tworzyliśmy. Nie miało znaczenia kto i do jakiego klubu, czy koła należy, jak też to pod czyją banderą zdobywa góry. To przecież w tej dyscyplinie, którą uprawiamy jest nie ważne, liczy się zaś to co nas najbardziej łączy – wspólna pasja wędrowania. I właśnie za to szczególnie Wam dziękuję, że właśnie z takimi ludźmi mogłem spędzić pięć cudownych dni.

Marek Szala
Komandor
54. Centralnego Rajdu Hutników



UCZESTNICY 54. CENTRALNEGO RAJDU HUTNIKÓW
„JANOWICE WIELKIE - 2016”
Nr
startowy
Drużyna Kierownictwo
(opiekunowie)
Ilość osób
1
Koło PTTK „TRAMP”
przy CMC Poland Sp. z o.o. - Zawiercie
Stanisław Dziedzic
Jadwiga Jeziorko
44
2
ArcelorMittal Poland S.A. O/Zdzieszowice
Robert Posid
74
3
Klub Górski „Wędrowcy”
Jacek Wiechecki
30
4
MOZ NSZZ „Solidarność”
ArcelorMittal Poland S.A. O/ Kraków
Ryszard Wawiórko
94
5
ZZ Hutnik - Sosnowiec
Jacek Szpicki
50
6
NSZZ "Solidarność 80" Małopolska MSP S.A. Kraków
Eugeniusz Hlek
Marek Siwak
47
7
Klub Turystyki Górskiej „Wierch”
Agata Karwowska
25
8
Stalprodukt SA – Bochnia
Ireneusz Dudek
52
9
Stalprodukt Hamer SA – Bochnia
Stanisław Broszkiewicz
57
10
KTG
Marek Szala
15
Na mecie 54. CRH gościła również grupa Koła PTTK przy Zakładzie Automatyzacji, którą prowadził Bogumił Borowiecki. Po jego przybyciu liczba uczestników rajdu sięgała 550 osób.





Ofiarodawcy upominków i nagród rzeczowych dla uczestników 54. CRH:


Wydawnictwo Kartograficzne COMPASS
- przekazanie ponad 500 map turystycznych
dla uczestników biorących udział w rajdzie.

Dolnośląski Zespół Parków KrajobrazowychOddział w Jeleniej Górze
- udostępnienie materiałów edukacyjnych
promujących piękno Rudawskiego Parku Krajobrazowego.
Karkonoski Centrum Edukacji Ekologicznej
Karkonoskiego Parku Narodowego
 - udostępnienie materiałów edukacyjnych
promujących piękno Karkonoszy.



Istotnym wsparciem organizacji imprez jest wsparcie finansowe.

54. Centralny Rajd Hutników „Janowice Wielkie - 2016” taką wsparły taką pomocą następujące podmioty:



Krakowska SKOK.

Związek Zawodowy Inżynierów i Techników
NSZZ Solidarność 80
MOZ NSZZ "Solidarność" ArcelorMittal Poland S.A. - Kraków
NSZZ Pracowników ArcelorMittal Poland SA
Federacja Hutniczych Związków Zawodowychw Polsce
Zarząd Główny PTTKw Polsce
Natur Housew Polsce